czwartek, 13 września 2012

Przedwczoraj włóczyłyśmy się po centrum, szukając prezentów, książek, ciuchów. Wróciłyśmy prawie martwe, ale było super. Nie kupiłam co prawda wszystkiego, no ale większość już odhaczona.

Non stop siedzę nad lekcjami, ale przynajmniej mi się to opłaca. Pani dyrektor mnie chwali, z francuskiego dostałam dziś 5/5, z angielskim też dobrze mi idzie, nawet z zadaniami maturalnymi.
Może i nawet nauka wejdzie mi w krew. Wczas.

Za chwilę najprawdopodobniej będę szła jeszcze na zakupy, zostały mi jakieś resztki pieniędzy. (O, jednak nie)
Jutro urodziny Pawła, kręgle, czy coś. W sobotę pokaz mody.
I znowu zostaje mi niedziela + poniedziałek, jak w tamtym tygodniu. Może wtedy uda mi się wyspać, bo naprawdę okropnie brakuje mi snu.

Kiedy szłam do domu tuż obok mnie zatrzymało się auto. Zaglądam do środka: Tomek i Karol.
Co robię? Z uśmiechem na ryju pokazuję fakena. Co za kretyńskie przyzwyczajenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz