niedziela, 23 grudnia 2012

100 OSÓB DODAŁO TO DO ULUBIONYCH W 14 GODZIN OMG OMG OMG !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ♥♥♥

sobota, 22 grudnia 2012

Co za cudowny film.
Dużo lepiej.

piątek, 21 grudnia 2012

PATRZCIE JAKĄ MAM PIĘKNĄ PRZYJACIÓŁKĘ OMG ♥♥♥
LOOK AT MY PRETTY BEST FRIEND!



czwartek, 20 grudnia 2012

Zdechłam. Szkoła, trochę kombinowania i byłam w zasadzie na jednej lekcji. Jutro odbębnię co do zrobienia, potem wigilijka, PRZEPRASZAM AGA, akademia, mops, a później koniec świata. Gdyby go nie było poszłabym na piwo.

Po szkole pojechałyśmy do centrum, bo miałam do odebrania dowód. W centrum spotkałyśmy Arcziego, który poszedł ze mną potem do okienka, bo nie wiedziałam co i jak. Hehe jak zawsze. Szybko się uwinęliśmy. Potem mc donalds, trucie dupy Adze, nasza "pomoc" w Jej zakupach hehe, bus, jestem świnią, w końcu upragniony cel. Nie było go.
Jestem kretynem, skończyło się na tym, że jedynie zmarzłyśmy.
Nigdy więcej go nie zobaczę.
Sama nie wiem czemu tak bardzo zależy mi na tym dużym czole.

Nie mogę przestać tego słuchać. Francuscy znajomi i ich wysyłanie piosenek zawsze spoko! ☻

środa, 19 grudnia 2012

Aga na korepetycjach, Pacia chora. Life, how dare you. Już widzę to całe 'weź się w końcu do roboty'. Tak czy owak, mam nadzieję, że wytrwam.

Pan z polskiego mnie dzisiaj pochwalił. Mimo to, nadal nie lubię kiedy siada tak blisko, wkurza mnie to.

Przed chwilą dostałam smsa, że nie mam jutro rosyjskiego. No hejka. Szkoda, że nie chodzę na rosyjski.

Niech się okaże, że to nie jego dziecko, proszę. I Boże, daj mi go jeszcze zobaczyć.

ps. Kiedy będzie leciał Ekspres Polarny?

wtorek, 18 grudnia 2012

Drogi Panie kelnerze.


TAK BARDZO PRAWDZIWE :'(
*4 weeks


Kombinuję jak koń pod górkę, jutro wywiadówka, więc chcę się ulotnić z domu. Trzymajcie kciuki, żeby Pacia nie miała nic do roboty i żebyśmy o tej porze już tam siedziały.
Co prawda nie mam jeszcze kasy, ale postaram się ją zorganizować. 3 złote choby. Cel warty wysiłku.

Tak wiem, czytacie to z tym wyrazem twarzy:


Przyznaję, że ja też.

Właśnie się dzisiaj przekonałam, że mogę Ci mówić wszystko.
Bardzo śmieszne.


poniedziałek, 17 grudnia 2012

Dlaczego to Aga go widziała, a nie ja. To jest naprawdę nie faiiir.


Chcę czuć święta. I cieszyć się na samą myśl o nich. Chyba już nie potrafię.

Hej, wiesz, że to wszystko wciąż Tobą pachnie?
Oszaleję, jeśli Cię zobaczę Panie Lwie.


Uwielbiam ten teledysk. Zawsze ryczę, gdy go widzę.
Bo ciało tego pana wcale nie kojarzy mi się z nimi dwoma, nie, gdzie tam.

Wypiłabym sok pomarańczowy.
Piątek: szkoła, do której przyszłam nie potrzebnie, kłótnia w domu, 'wyprowadź się', wieczorem ukochana panorama, boroskamagdapawełpaulina, pan kelner, który powiedział, że wcale nie wyglądamy na 18 lat, coś jeszcze powiedział, ale nie pamiętam co, ma najpiękniejszy uśmiech, śmiech, głos, wszystko, cudowny dzień, zapach pomarańczy, fajki, piwo, piwo, piwo, zimno.
Sobota: odsypianie, ciąg dalszy kłótni, moje latające rzeczy, vicky cristina barcelona.
Niedziela: sen do późna, coby tylko nie mieć okazji do słuchania ich gadek, znowu panorama, Magda, francuski, piwo, dużo piwa, fajki, brak kelnera.
Poniedziałek: odsypianie niedzieli, kolejne przykre słowa z samego rana, odwołany biofeedback, muzyka, płacz w poduszkę.
Boję się powiedzieć, że jestem nieszczęśliwa, bo wiem, że może spaść na mnie jeszcze więcej.
Wyprowadziłabym się. Wcale nie uśmiecha mi się życie w domu, w którym każdy mnie nienawidzi.
Jeden sposób na zarobek.
Co mam zrobić.

Przylecisz do mnie?

Nie mam zdjęć.


czwartek, 13 grudnia 2012

No nie umiem kurde żyć.

środa, 12 grudnia 2012

Dłonie pachną pomarańczami. Zupełnie jakbym znowu była tam. W tym moim ciepłym, ulubionym miejscu.
Cholera jasna.
Nie mogę przestać. Nie znam nawet jego imienia, czy wieku. Bartek Marcin Mikołaj Mateusz Andrzej, powyżej 20 lat. Mogę tylko stawiać hipotezy.
Wiem za to, że ma brązowe włosy, zarost, około 180 cm wzrostu, wiecznie ściągnięte brwi, ładną postawę, pali papierosy, pracuje w piątki (i pewnie w weekend, ale tylko wtedy tam bywam) w panoramie i jest dla mnie obecnie najprzystojniejszym mężczyzną świata.
Na co mi to wszystko?

Naprawdę jestem głupia. Tak bardzo głupia.
Może wyrwę sobie serce i wstawię tam marchewkę. Bez różnicy.

wtorek, 11 grudnia 2012

  • Przeszłam kolejną misję w GTA <ok>
  • Naleśniki
  • Nie umiem o nim nie myśleć
  • Boję się
  • Stay gold


Nie poszłam do szkoły. Jutro też się tam nie pojawię. Obudziłam się o 14:58 i to wcale nie z własnej woli, a dzięki psu, który chciał coś zjeść. W sumie gdyby nie to, wcale bym nie wstawała. Nie mam siły kompletnie na nic, a szczególnie na siedzenie w szkole, która jest zimniejsza niż sam dwór.
Znowu zaczyna się to samo. I sama nie wiem czy panuję nad tym, czy nie.

Tak jakby istniał tylko piątek, nic poza tym.

Zdjęcia: panoramowy piątek i wczorajszy powrót z sądu.
  • Piątek: Jak co tydzień, panorama. Tym razem poszłam tam z Pacią i Tomkiem. Później doszedł do nas Norbert. (I naprawdę w porządku chłopak, zabawny) Zaoszczędziłam na biletach, bo przyjechali po mnie autem, do którego nie umiem kurwa wsiadać coby sobie nic nie zrobić. Mniejsza, wypiłam blue baby i dwa duże piwa, faza faza faza. Chciałam jeszcze jedno, byleby tylko nie wracać do domu i móc jeszcze troszkę pogapić się na kelnera, ale nie, bo T. miał kolokwium na drugi dzień, więc schowali mi portfel. I T. porwał nadruk z kotkiem z mojej zapalniczki. (Spalę Ci dom) Takie moje szczęście. Kiedy wyszliśmy, pojechaliśmy na muchowiec żeby trochę przetrzeźwieć. Nie pamiętam wszystkiego, dzięki mojej bardzo silnej główce. Wiem, że leciał Skyfall od Adele i czułam się jak pijany James Bond. Coś tam śpiewałam, wyrwałam włosy Paci, wszyscy mieli ze mnie bekę, bo mówiłam farmazonki. Cóż, przynajmniej miałam dobry humor. I byłam kilka centrum od pana najpiękniejszego kelnera na całym świecie. Jest taki cudowny.
  •  Poniedziałek: Umówiłam się z Agą, że pojedziemy jednym autobusem, będę na przystanku o 8:15 i się dosiądę. Czekałam 20 minut = Jedna wielka kostka lodu. Kiedy przyjechał, wsiadłam do tyłu, a Jaśnie Królewna siedziała sobie na samym przodzie. Przecisnęłam się i dotarłam. Jechałyśmy do sądu, bo nasza klasa miała coś tam zwiedzać. Tak przynajmniej myślałam. Okazało się jednak, że idziemy na rozprawę sądową w charakterze publiczności. Co więcej, rozprawę sądową w sprawie morderstwa. Zmroziło mnie to strasznie, całe to siedzenie parę metrów od mordercy, patrzenie na zapłakaną synową poszkodowanej, wszystkie szczegóły, które czytał prokurator... Sam oskarżony podał jakiś milion wersji, jakby miał schizofrenię. Osobiście już nie wiem co myśleć, chciałabym być na ostatecznej sprawie, żeby wiedzieć jak to się wszystko skończy. Nie zazdroszczę sędziom. 
  • Po sądzie papieros, mcdonald, biofeedback, powrót autobusami, jednym z Agą i Pawłem, drugim wypełnionym po brzegi studentami. Raj.                                                                                                        Kiedy jest już ciemno, padający śnieg wygląda jak brokat. Dla osoby, która nigdy nie dorośnie to niesamowity widok.

sobota, 8 grudnia 2012

Walking through the city streets is it by mistake or design?
I feel so alone on a Friday night. Can you make it feel like home, if i tell you you're mine?


piątek, 7 grudnia 2012

Miałam być już w łóżku i smacznie sobie spać. Psikus- jutro wstanę niewyspana jak zawsze.
Kręci mi się w głowie, ale wcale nie chce mi się jeszcze iść bo i tak wiem, że nie zasnę do (optymistycznie zakładając) drugiej w nocy. Tak więc pora na jakieś smętne bzdetki:
Po szkole wybieram się do babci. Powiedziała, że chce mi dać pieniądze na Mikołajki. Cudownie, akurat trafiła na piątek, kiedy wszystko przeznaczę na alko.
P.- wcale nie zapomniałam o Tobie. Jak pieniążki tylko wpłyną na konto- zaraz spłacam swój dług, nie licz odsetek.
Wykręciłam sobie trochę lewą rękę. Nie zrozumcie mnie źle, nie żebym się skarżyła. Maczo nie płaczo.
Tyle rysowałam, tyle pisałam, że palce właściwie nie wiem jakim cudem jeszcze żyją i wystukują literki na klawiaturze. Ale jestem zadowolona. Zrobiłam parę szkiców, które zabiorę ze sobą do Panoramy. Kiedy będę tylko chciała przejść się koło blatu, by na niego popatrzeć- wezmę się za nie.
+Nowy Francuz na horyzoncie. Znam go już z miesiąc. Słodki, 5 lat starszy, androgeniczny Paryżanin.
Mój Stary Francuz uczy się do egzaminu, trzymajcie kciuki.
I za mnie też, proszę, żeby mnie szlag nie trafił podczas robienia drzew na matematyce.
Miłych snów.


czwartek, 6 grudnia 2012

Tak bardzo chcę go zobaczyć. Cholera.

Mikołajki w szkole, dwie niezaliczone rzeczy, historia na 19/29, ale dzień i tak wychodzi na plus, bo było zabawnie.

Tomek-Michał-Święty Mikołaj dał nam słodycze jako pierwszym hihihi (wcale nie dlatego, że się buja w Adze, wcale)


środa, 5 grudnia 2012

O, chwilowa poprawa humoru, bo dostałam paczkę od koleżanki z Tajwanu i coraz więcej osób obserwuje mnie na deviantarcie hihi.


Long time no see. Gdybym miała zagwarantowaną odpowiedź, zapytałabym co słychać.

Matury próbne już za mną. Najlepiej angielski, polski, wos- zaliczone, a matematyka? Jeden wielki koszmar.

Pan kelner wrócił do panoramy, więc staram się chodzić tam co piątek. W tym tygodniu też będę. Mam wielki plan w głowie.

W każdy piątek piję. W soboty odsypiam. A raczej próbuję, bo przecież francuz francuz francuz...

Hej, chcę mieć więcej pieniędzy. Mieć na cudowne prezenty świąteczne, alkohol, fajki, sukienkę na studniówkę, sylwestra...

Napisałam plan prezentacji maturalnej, ale chyba wszystko pozmieniam. Tak czy siak, wybrałam dobry temat. Klimt Klimt Klimt.

Dobrze byłoby zwymiotować. Całym tym wiecznym smutkiem, złością, strachem o wszystko.
Pustka w głowie, a w sercu przeludnienie.
Do zobaczenia.


sobota, 3 listopada 2012

Nie chcę dziś nazywać nic, boję się, że zniknie.
Jedno słowo zamiast zdania.

piątek, 2 listopada 2012


Mangi, muzyka, rysunki. Biorę Cię na przetrzymanie.
Cześć, nudzę się. Mam okropny bajzel na biurku, który trochę mnie przytłacza. I nawet posprzątałabym, tylko nie wiem od czego zacząć. Strasznie zimno, co? Siedzę w szlafroku, szkoda, że jest krótki.

Grałam na konsoli, ale mi się znudziło. Rysowałam, ale mi się znudziło. Mela Koteluk dzięki Bogu jeszcze daje radę.

Czasem zaglądam do tej dużej koperty, która niedługo będzie Twoja. Wysłałabym ją dzisiaj, ale nie wiem, tak jakbym nie była jeszcze na to gotowa. Zwlekam, zwlekam, jak kretyn.

Japończycy pocieszają mnie w mailach, kochani.

Miałam jechać do Paci, miałyśmy robić halloweenowe przyjęcie. Nie wyszło.
Wstydzę się do tej pory, że zamiast zamknąć koparę, wtedy, we wtorek, zapłakana wykręciłam Jej numer. Teraz nie będę mogła udawać, że wszystko dobrze. Boże, jestem żałosna.

No, kurczę. Ułamek sekundy i jestem szczęśliwa. Po to, żeby się smucić przez pozostałe kilka godzin, dręczycielu.


czwartek, 1 listopada 2012

Dlaczego torturujesz to małe, gołębie serce, drogi Panie Lwie.
To zabawne?
Przyglądam się sama sobie, smaruję usta miodem, włosy upinam w kok.
Mówili w domu o mnie wiatr na pogodę, dziś spokój dogania mnie.

On na pewno gdzieś jest, on już moim śladem idzie, kocham go już dziś.


 

niedziela, 28 października 2012

Dym z kadzidełek przesłania mi widok.
Lykke Li for all day.
Dostałam od taty torebkę. O dziwo, bardzo ładną.
Wieczorem pierwszy "zimowy" spacer z Boroską and so on.
Mam śnieg pod oknami.
Hihiihihihihihihihihihihihihi. ♥


sobota, 27 października 2012

Z czasem zaczynasz należeć do rzeczy, które kiedyś należały do Ciebie.
Śniłeś mi się całą noc. Czemu moje serce jest tak bardzo otwarte?
You're my river running high, run deep run wild.

Wychodzi na to, że tym razem tylko Aga potrafi mnie zrozumieć, bo każdy z kim o tym rozmawiam, prócz Niej, twierdzi, że to dziecinne. I patrzy tak dziwnie, jakby szydził. Bo jego tu nie ma.
Nie ma. Ale nikt z Was nie wie, czy go nie będzie.
A Aga? Wydaje mi się, że cieszy się z tego kiedy o nim wspominam, czy pytam o prezent, bo chce, żebym była szczęśliwa. Aga to dobra przyjaciółka. (Co nie znaczy, że Wy jesteście źli)
I była w prawie jednakowej sytuacji.

No ale tak, wiem. Aga to nie ja. Mnie nie musi się udać.
Ale kurczę, dlaczego mam nie wierzyć? Na tym też polega życie.

Wczoraj, Pacia, Magda i Pablo przyjechali wieczorem i zabrali mnie do centrum.
Nie mogliśmy się zdecydować gdzie iść. I to głównie przeze mnie- wiadomo, problematycznego człowieka.
Biała Małpa, Cafe Zaszyta, City Pub czy Nutka.
Koniec końców wylądowaliśmy w sali dla palących w City Pubie.
Na początek, shoty. Niebieskie, całkiem dobre. Każdy wypił na raz, a ja tradycyjnie w partiach. Le kretino.
I jeśli ktoś zna moją głowę, krótko po nich zaczęło mi się w niej kręcić.
W każdym razie, tak czy siak: mało. Wysłałyśmy Pablo i Magdę po coś mocniejszego. Wtedy Pacia i ja miałyśmy "chwilę" na rozmowę w cztery oczy. Chwilę, bo chwilę. Kupowali tam chyba 20 minut, jak nie więcej.
Pamiętam też, że przez jakiś czas naprzeciwko nas siedział mężczyzna w średnim wieku. Palił papierosa, a kiedy wypuszczał dym z ust patrzył wprost na mnie. To było... Dziwne. Mogło coś znaczyć?

Wrócili z czterema drinkami, naaaaajgorszymi na świecie. Może wyglądały i całkiem w porządku, ale w smaku... Hm, tragedia haha. Nawet w zasadzie nie wiem co było w środku.
Ale wypiłam cały. Taka moja logika, jak mówi Pacia.
Kręciło mi się w głowie, zwolniły się ruchy, i nierówno stawiałam stopy. Pacia poszła ze mną do toalety. Nie wiedziałyśmy gdzie się włączało światło, najwidoczniej tyle opcji.
Więc ja stałam, patrzyłam na nią, jak zmaga się z tym trudnym zadaniem, aż nagle męska dłoń wyrosła zza mojej głowy i zrobiła to za nią.
Odwróciłam się. Był wysoki. Uśmiechał się do mnie. Pewnie śmieszyły go dwie małe idiotki.
Nie odwzajemniłam uśmiechu, bo P. wciągnęła mnie do kibla. Tyle stracić. Jeśli był pijany, chwilę później mogłam nie być już sweet virgin. Lol, nie no. Żartuję.

Dobrze się tam bawiłam. Bardzo.

Padał śnieg z deszczem. Nie chcę już więcej pisać.


Zaparzyłam dzisiaj herbatę kwiatową. Wygląda cudownie, pierwszy raz coś takiego widzę:


piątek, 26 października 2012

Kartki kupione. Są bardzo ładne. Zostaje mi jeszcze list do napisania, rysuneczek i jakiś mały prezent do kupienia.
Chciałabym, żebyś dostał coś, co Cię ucieszy, ale zupełnie nie mam pomysłów. Pusta głowa.

My homies dzisiaj wieczorem.

czwartek, 25 października 2012

Motylki w brzuchu.
Nie przyspieszaj tak bardzo bicia mojego kulawego serca, bo jeszcze pomyślę że mam uczucia.
Czuję nic i ból głowy.

środa, 24 października 2012

Nagle tak cicho zrobiło się w moim świecie bez Ciebie.
I wtedy przyszła wiadomość.
-Ola, a ty palisz papierosy?
-Nie uważam, żebym musiała mówić panu cokolwiek.
*le kretino*

*20 minut później, winkiel (gdzie chodzę raz na nie wiem, milion lat?)*
-Uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu.
Wolałabym, żeby ten pan nie siadał tak blisko.

Gdybyś zbliżył się do mnie tak jak dziś, ale w pierwszej klasie- chyba oszalałabym. Dobrze, że nie oparzyłam Cię papierosem.

Zimno w cholerę.

Napiszę tę notkę w częściach, bo mi się nie chce.

wtorek, 23 października 2012

Próbuję obudzić Twoje uczucia, ale chyba mocno śpią.


Czytanie horrorów w nocy to zajęcie niekoniecznie stworzone dla mnie. Nie mogłam zasnąć i koniec końców wstałam 5 minut później niż powinnam- a w moim wypadku, robi to dużą różnicę. Myślałam, że spóźnię się do szkoły, ale zdążyłam. Ba! Mogłam nawet przez parę cennych minut wygrzewać się przy cieplutkim kaloryferku i czytać streszczenie Wesela, z którego i tak nic nowego się nie dowiedziałam.
Polski mijał. Pan Wu mnie irytował, bo ciągle pytał czy go w ogóle słucham. Słuchałam. Do tego potrzebny jest przecież słuch, a nie wzrok, szanowny Panie nauczycielu. Ale dobrze, już śpieszę wyjaśnić. Patrzyłam w książkę, nie na rozmówcę, bo łzy nabiegały mi do oczu, jak każdego ranka. Co poradzę na naturalnie suche oczy.
Wydaje mi się krępujące to, gdybym przeprosiła i wyszła. Jestem pewna, że zostałoby to źle zrozumiane i nie zostawiono by mnie w spokoju.
Pamiętam sytuację pod koniec pierwszej klasy liceum, kiedy zwyczajnie rozpłakałam się na angielskim.
Trzeba się uczyć na błędach. Nie pozwolę, by ktoś kto zna mnie prawie w ogóle, ktoś taki jak szkolny belfer, widział jaka jestem słaba. Nie.

Po polskim poszłam po Agę, po ten jeden z kilku jaśniejszych punktów mojej szkoły.
No i widziałyśmy się hmm... nie wiem, tak z 10 minut? Naładowała mnie za to naszym herbatnikowym ciepłem i krótko po tym rozeszłyśmy się, każda w swoją stronę. Ja w stronę dwóch godzin z matematyką non-stop. Cudownie.
I rozwiązałam tyle nierówności wymiernych, że jak mi ktoś powie, że jestem głupia...

Po wyjściu z gabinetu dyrektorki myślałam, żeby poczekać chwilę na Pawła... Ale byłam taka zmęczona. Nie chciałam już siedzieć w  szkole.
Wróciłam do domu, na dosłownie 5 minut. Kierunek- weterynarz. Serce mi krwawiło i musiałam siedzieć w poczekalni, bo słabo się poczułam. Mój piesek dzielniejszy ode mnie, brawo.
Następnie do zoologicznego i do kolejnego weterynarza, bo w poprzednim zapomnieliśmy kupić kołnierza, w którym Dino będzie spał i chodził (kiedy nas nie będzie), żeby uniemożliwić mu rozgryzanie rany.
Śmiesznie wygląda, jak jaszczurka.

Po co on do mnie napisał. PO CO? Jest tylu ludzi, dlaczego wybrał mnie? Żeby zepsuć mi humor? Dlaczego? Nie powinien się do mnie w ogóle odzywać, ani się głupkowato uśmiechać, ani mówić cześć. Jeśli to miałoby mieć jakikolwiek związek ze mną, to nic nie powinien.

Chwila dla siebie, zadania domowe, maile, twitter.
Przyjedź i mnie przytul.

poniedziałek, 22 października 2012

Nie mam żadnych zalet. Jestem przeciętna. Nie mam żadnych marzeń o przyszłości. Moi rodzice są ciągle zajęci. Więc chyba chciałam mieć kogoś, kto by mi powiedział, że jestem "wyjątkowa"...
30 października idę na konsultacje do kliniki. Okropnie się boję.
Pogodzona z matematyką, zadanie zrobione. Przeczytaj ktoś za mnie jeszcze tylko streszczenie Wesela i heja.

Nienawidzę matematyki.


Distance means so little when someone means so much.


Multum zadań domowych.



Strasznie boli mnie głowa. Tak bardzo nie chciałam wyjść na kretynkę...
Moich przyjaciół to bawi, a ja przychodzę do domu i zbiera mi się na łzy. Whatever, prawda?

Głodna jestem, grzeję wodę w czajniku, zrobię sobie zupkę instant. Nie stać mnie na nic kreatywniejszego.

Cieszę się, że do mojej karmelowej poczty wciąż i wciąż dochodzą nowe, ciepłe listy od Ciebie. Tak bardzo dodają mi sił.
Trzymam kciuki.


niedziela, 21 października 2012

Krzywdzisz mnie, bo mnie kochasz. Serdecznie Ci dziękuję.


Dawno nie pisałam, nie miałam siły, przepraszam.
Co do urodzin: dostałam cudowne prezenty, miałam wspaniałe party w Wiśle, będę miło wspominać swoją 18.

Lubię dwóch chłopców.
Pokłóciłam się z mamą, jest mi trochę beznadziejnie, znowu płakałam, nie ma dla mnie nadziei.
Tak bardzo potrzebuję Twoich ramion. Chcę Cię tutaj!


sobota, 6 października 2012

OMG OMG OMG OMG OMG OMG OMG OMG OMG OMGGG


piątek, 5 października 2012

Bania po jednym reddsie, nauka bekania na zawołanie.
Hilarious. Just hilarious.



czwartek, 4 października 2012

W sumie nie jest tak źle mieć te 18 lat.
Cudowny dzień, ale jestem zbyt padnięta by napisać coś więcej.
7 godzin i 10 minut i mam 18 lat.

środa, 3 października 2012

Aww, Tom i Jerry Chucka Jonesa.

Nie chcę być pełnoletnia.

wtorek, 2 października 2012

Przed chwilą rozmawiałam z panem telemarketerem z t mobile.
Boże. Myślałam, że dojdę, taki miał głos.
Tod: Copper, you’re my very best friend.
Copper: And you’re mine too, Tod.
Tod: And we’ll always be friends forever…won’t we?
Copper: Yeah, forever. 




♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Dawać mi to w telewizji!!!

poniedziałek, 1 października 2012

Lęk. Boisz się. Boisz się, boisz się. Widzę lęk.

Boli cię rzeczywistość, bo jesteś wrażliwy. Tak jak ja, ja też jestem wrażliwa. Bardzo. Oni nas nie rozumieją, zobacz jacy są słabi. Boją się nas. Jesteśmy dziwni, odstajemy od normy. Dominik, jesteś inny. To jest skarb. Wiesz, wszystko co odstaje od normy, wszystko, jest zagrożone.


Jestem trochę zaziębiona. Tak jest! Może znajdę w zamrażalce jeszcze jakieś lody.
W każdym razie idę odpalić Salę Samobójców.

Chciałabym The Casual Vacancy, ale w Polskiej wersji ma wyjść dopiero w listopadzie. Może jakąś mangę, na przykład Welcome to the N.H.K., The Innocent, Croquis czy Dynię z Majonezem. Albo jakieś fajne foremki do ciastek, coś związanego z Japonią czy Koreą, jakieś czasopismo. Coś słodkiego, niekoniecznie słodycze, może pana kelnera z panoramy. Lubię dziecinne pierdółki, urocze, różowe takie.
Nie chcę prezentów erotycznych, czy ściśle związanych z osiemnastką. Tylko mi popsujecie humor przypominając, że staję się potencjalnie osobą dorosłą i zacznę ryczeć.
I nie wiem co jeszcze napisać, żeby był większy wybór. Zawsze istnieje opcja edytuj. Ale widzisz Pablo, tak się to robi.

Urodziny za parę dni, szkoła jutro. Humor zły i okrutny.


niedziela, 30 września 2012

Chipsy panczo serowe, mniam mniam, będę jeszcze grubsza.
No to idę. Grać, gadać i robić prowizoryczny plan wyjazdu.

Siedzę w piżamie, nie mam ochoty nawet wstać, a o 18:00 mam iść do Boroskiej grać w chińczyka.


sobota, 29 września 2012

Cześć Nicki.

Spuchnięte usta, ręce pocięte przy łokciach, ból głowy jak nie wiem co.
Magda powiedziała mi coś o sobie, Robercie i balkonie, tam u Pawła 14.09. Milutko. Może ma na niego chętkę. Napisałam mu wczoraj przed spaniem, że się czegoś dowiedziałam i nic, zero odpowiedzi.
Idźcie w cholerę.

Znowu za dużo wypiłam, nie wiem co się ze mną dzieje.
B. wróciła, w końcu.


piątek, 28 września 2012

“Think of how many people have sat next to you on a bus, train, whatever. Now think how many people have sat next to you on purpose with their fingers crossed in hope that you’ll talk to them. I’m sure somebody has. There’s plenty of times when somebody’s seen you and hoped that you spoke to them, but you never did because you don’t have the guts and neither do they. Don’t go around thinking nobody likes you and that you’re not loved. There’s been plenty of times when a stranger has spotted you and thought “Oh, they’re just my type” but haven’t had the courage or confidence to open their mouth and initiate a conversation. The funny thing is, neither have you.”


Miałam się wcześniej położyć. I jak zwykle. W telewizji trafiłam na Matkę Teresę od kotów... Była dziewiąta wieczorem. Zaczęłam oglądać. Problem w tym, że kiedy się skończyła, to chwilę po tym puścili Francuski numer, który też lubię.
No i ja się jeszcze dziwię, że zaspałam, doprawdy.

W piątki mam zawsze tylko jedną lekcję, więc mama zadzwoniła, że nie przyjdę. I przy okazji zrobiła sobie ze mnie jaja, że pan W. był w sekretariacie, wziął słuchawkę, zdenerwował się itd. co nie było prawdą. Czasami to wredna jest jak ja, naprawdę.
Ale i tak boję się przyszłej środy. Wtedy następny Polski. Już widzę jak mnie ochrzani.
Nic to.
Później przyszły do mnie Aga i Pacia, no ale w piżamie byłam, więc nigdzie nie poszłyśmy.
Trochę później przyszedł Paweł, dzwoniliśmy też do Magdy, ale nie odebrała. Ehs.
O 17 mam się z nią spotkać, chciałabym iść gdzieś pod panoramę, może zobaczyłabym pana kelnera.
Dobra, nie. To śmieszne. Desperacja, desperacja.
Sama nie wiem dlaczego tak bardzo go lubię.

Zjadłabym coś, a nie wiem co.

Chyba rozjaśnię włosy.


Nawrót depresji gangstera.

czwartek, 27 września 2012

I used to be my own protection but not now.
Because my path has lost direction, somehow.

Dziwny człowiek. I jak zawsze, kiedy ktoś widzi we mnie przyjaciela, nie umiem powiedzieć "nie".


Pierwsza rzecz po przyjściu ze szkoły- kakao z toną bitej śmietaną i otwarty balkon. Głowa mi pęka! Za to jeszcze tylko jeden dzień i 'wiksujemy' sobie z Paciorkiem, mehehe.

Z francuskiego 8/10. Jestem geniuszem! Z ocen wychodzi mi 86 %! ♥

I wiecie co? Po tym dzisiejszym śnie to aż mi było wstyd przyjść na Polski..

Boroska, kocham, wracaj już!

środa, 26 września 2012

Tęsknię za Tobą. Taka prawda.


Pan Japończyk ciągle chce, żebym została jego żoną i urodziła mu dziecko. To się robi wyjątkowo dziwne, chyba przestanę z nim pisać.

Nie dokończyłam zadań domowych, urwą mi łeb, ale oglądanie gifów z Tae Yangiem to wyjątkowo pociągająca opcja. :c

 
Siemcia buziolki. Wczorajszy dzień był cudowny.
Jak wracałam ze szkoły do domu, bo miałam okienko, zobaczyłam, że przy ścieżce do mojej klatki dwóch drecholków pakowało coś do auta. I jeden z nich tak sobie na mnie chwilę popatrzył i powiedział... "ale ładne dziewczyny chodzą po tej ligocie, jezuuuss". No, spiekłam mordę i uciekłam.
Love love! Mogłam go zaprosić na studniówkę, miałabym przynajmniej z kimś iść ehhhhh.
Ale kontynuując. To nie koniec miłych fakcików z dnia 25 września. Najwidoczniej rzeczywiście wyglądałam jak człowiek, bo wracając do szkoły... Szedł sobie chłopak, jakiś taki trochę starszy. Szedł prosto, popatrzył na mnie i skręcił w lewo, i zaczął iść przede mną. I ciągle się odwracał i patrzył na mnie lol. Na mnie, nie za mnie! I nie piszę tego, bo jestem zadufana w sobie, czy coś, bo to nie prawda, ale dlatego, że naprawdę mnie to zdziwiło!
Chcę go jeszcze kiedyś zobaczyć! : 'c

Później pojechałyśmy sobie z Aguu do sklepu, bo legginsy. A w busie kto? AZJATA, hehe. Był taki piękny. Jak Koreańczyk! W ogóle nie miał nic wspólnego z przeciętnym Azjatą żyjącym w Polsce. Żaden tam z niego Wietnamczyk. ;> Ale cóż i tak nigdy w życiu go więcej nie zobaczymy, chlipciu.

Kupiłyśmy sobie po 2 pary legginsów. Aga jedne w norweskie wzory i drugie takie same jak ja, czyli w kokardki. Prócz tego ja mam jeszcze w psie łapki, te na zdjęciu drugim eheh.
Są tam w ogóle takie przecudowne kocyki z mikrofibry, matko. Mięciutkie, śliczne, cudowne.
Aga chce brązowy w panterkę, a ja różowy w króliczki. Jak zwykle, nieadekwatnie do wieku. : >
Jeśli jeszcze będą w sprzedaży to chyba kupimy je sobie nawzajem na święta.

No i dobra. Snujemy się po sklepie i snujemy iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii widzimy, że obok nas stoi sobie........


UWAGA


NASZ ULUBIONY PAN KELNER Z PANORAMY!!!!
Myślałam, że zdechnę! I Aga nawet powiedziała, że mnie poznał! Rany Boskie.
Wyglądał trochę inaczej, ale i tak perfekcyjny jak zawsze, jaciejacie. Najlepsze jest w tym to, że dzień wcześniej o nim myślałam. Jestę jasnowidzę.

Aga- głupi dziad zostawiła mnie samej sobie w autobusie, z którego i tak wysiadłam ze trzy przystanki przed moją stacją docelową i poszłam na piechotę. Nienawidzę jeździć autobusami. Szczególnie sama.

Dzisiaj marzyłyśmy sobie z Paciorkiem o Wiśle. Matko, oby to wypaliło. ♥
Zdjęcie 1. Wczoraj.
Zdjęcie 2. Dzisiaj.

poniedziałek, 24 września 2012

Wixuję sobie sama ze sobą.


Nie najgorzej mi bez Ciebie.


1.Okay, wybrałam temat!
2.Aga i ja jedziemy jutro po legginsy w norweskie wzory, hehe.
3.Chodzę w bluzie dla chłopców w wieku 12-13 lat, lol. : >


Pamiętasz naszą rozmowę na balkonie? Przytuliłaś mnie i powiedziałaś, że jeżeli będę miała jakiś problem to mam Ci tylko dać znać i zrobisz co możesz, bo jestem jedną z ważniejszych osób w Twoim życiu.

No i co? Tydzień już czekam.
Chyba jednak nie do końca wiesz co mówisz.

No tak, wyjątkowo prędziutko zabieram się za wybieranie tematu na prezentację maturalną, ale co zrobić. Mam kilka dni na oddanie deklaracji. Myślę nad trzema, nie potrafię wybrać tego najlepszego:
1. Ideał kobiecej urody w literaturze i malarstwie. Omów na wybranych przykładach.
2. Podróże do piekieł. Literatura i doświadczenia ostateczne. Dokonaj charakterystyki wybranych dzieł wielkich autorów XIX i XX wieku.
3. Biblijne i religijne inspiracje w literaturze powojennej. Omów temat na wybranych przykładach.

Proszę, pomóżcie mi, bo naprawdę nie mogę się zdecydować.

Uczę się francuskiego, w ramach możliwości.
Nie, to nie moje pismo. Nauczycielskie, nie moje. Ładne, co?