niedziela, 28 października 2012

Dym z kadzidełek przesłania mi widok.
Lykke Li for all day.
Dostałam od taty torebkę. O dziwo, bardzo ładną.
Wieczorem pierwszy "zimowy" spacer z Boroską and so on.
Mam śnieg pod oknami.
Hihiihihihihihihihihihihihihi. ♥


sobota, 27 października 2012

Z czasem zaczynasz należeć do rzeczy, które kiedyś należały do Ciebie.
Śniłeś mi się całą noc. Czemu moje serce jest tak bardzo otwarte?
You're my river running high, run deep run wild.

Wychodzi na to, że tym razem tylko Aga potrafi mnie zrozumieć, bo każdy z kim o tym rozmawiam, prócz Niej, twierdzi, że to dziecinne. I patrzy tak dziwnie, jakby szydził. Bo jego tu nie ma.
Nie ma. Ale nikt z Was nie wie, czy go nie będzie.
A Aga? Wydaje mi się, że cieszy się z tego kiedy o nim wspominam, czy pytam o prezent, bo chce, żebym była szczęśliwa. Aga to dobra przyjaciółka. (Co nie znaczy, że Wy jesteście źli)
I była w prawie jednakowej sytuacji.

No ale tak, wiem. Aga to nie ja. Mnie nie musi się udać.
Ale kurczę, dlaczego mam nie wierzyć? Na tym też polega życie.

Wczoraj, Pacia, Magda i Pablo przyjechali wieczorem i zabrali mnie do centrum.
Nie mogliśmy się zdecydować gdzie iść. I to głównie przeze mnie- wiadomo, problematycznego człowieka.
Biała Małpa, Cafe Zaszyta, City Pub czy Nutka.
Koniec końców wylądowaliśmy w sali dla palących w City Pubie.
Na początek, shoty. Niebieskie, całkiem dobre. Każdy wypił na raz, a ja tradycyjnie w partiach. Le kretino.
I jeśli ktoś zna moją głowę, krótko po nich zaczęło mi się w niej kręcić.
W każdym razie, tak czy siak: mało. Wysłałyśmy Pablo i Magdę po coś mocniejszego. Wtedy Pacia i ja miałyśmy "chwilę" na rozmowę w cztery oczy. Chwilę, bo chwilę. Kupowali tam chyba 20 minut, jak nie więcej.
Pamiętam też, że przez jakiś czas naprzeciwko nas siedział mężczyzna w średnim wieku. Palił papierosa, a kiedy wypuszczał dym z ust patrzył wprost na mnie. To było... Dziwne. Mogło coś znaczyć?

Wrócili z czterema drinkami, naaaaajgorszymi na świecie. Może wyglądały i całkiem w porządku, ale w smaku... Hm, tragedia haha. Nawet w zasadzie nie wiem co było w środku.
Ale wypiłam cały. Taka moja logika, jak mówi Pacia.
Kręciło mi się w głowie, zwolniły się ruchy, i nierówno stawiałam stopy. Pacia poszła ze mną do toalety. Nie wiedziałyśmy gdzie się włączało światło, najwidoczniej tyle opcji.
Więc ja stałam, patrzyłam na nią, jak zmaga się z tym trudnym zadaniem, aż nagle męska dłoń wyrosła zza mojej głowy i zrobiła to za nią.
Odwróciłam się. Był wysoki. Uśmiechał się do mnie. Pewnie śmieszyły go dwie małe idiotki.
Nie odwzajemniłam uśmiechu, bo P. wciągnęła mnie do kibla. Tyle stracić. Jeśli był pijany, chwilę później mogłam nie być już sweet virgin. Lol, nie no. Żartuję.

Dobrze się tam bawiłam. Bardzo.

Padał śnieg z deszczem. Nie chcę już więcej pisać.


Zaparzyłam dzisiaj herbatę kwiatową. Wygląda cudownie, pierwszy raz coś takiego widzę:


piątek, 26 października 2012

Kartki kupione. Są bardzo ładne. Zostaje mi jeszcze list do napisania, rysuneczek i jakiś mały prezent do kupienia.
Chciałabym, żebyś dostał coś, co Cię ucieszy, ale zupełnie nie mam pomysłów. Pusta głowa.

My homies dzisiaj wieczorem.

czwartek, 25 października 2012

Motylki w brzuchu.
Nie przyspieszaj tak bardzo bicia mojego kulawego serca, bo jeszcze pomyślę że mam uczucia.
Czuję nic i ból głowy.

środa, 24 października 2012

Nagle tak cicho zrobiło się w moim świecie bez Ciebie.
I wtedy przyszła wiadomość.
-Ola, a ty palisz papierosy?
-Nie uważam, żebym musiała mówić panu cokolwiek.
*le kretino*

*20 minut później, winkiel (gdzie chodzę raz na nie wiem, milion lat?)*
-Uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu.
Wolałabym, żeby ten pan nie siadał tak blisko.

Gdybyś zbliżył się do mnie tak jak dziś, ale w pierwszej klasie- chyba oszalałabym. Dobrze, że nie oparzyłam Cię papierosem.

Zimno w cholerę.

Napiszę tę notkę w częściach, bo mi się nie chce.

wtorek, 23 października 2012

Próbuję obudzić Twoje uczucia, ale chyba mocno śpią.


Czytanie horrorów w nocy to zajęcie niekoniecznie stworzone dla mnie. Nie mogłam zasnąć i koniec końców wstałam 5 minut później niż powinnam- a w moim wypadku, robi to dużą różnicę. Myślałam, że spóźnię się do szkoły, ale zdążyłam. Ba! Mogłam nawet przez parę cennych minut wygrzewać się przy cieplutkim kaloryferku i czytać streszczenie Wesela, z którego i tak nic nowego się nie dowiedziałam.
Polski mijał. Pan Wu mnie irytował, bo ciągle pytał czy go w ogóle słucham. Słuchałam. Do tego potrzebny jest przecież słuch, a nie wzrok, szanowny Panie nauczycielu. Ale dobrze, już śpieszę wyjaśnić. Patrzyłam w książkę, nie na rozmówcę, bo łzy nabiegały mi do oczu, jak każdego ranka. Co poradzę na naturalnie suche oczy.
Wydaje mi się krępujące to, gdybym przeprosiła i wyszła. Jestem pewna, że zostałoby to źle zrozumiane i nie zostawiono by mnie w spokoju.
Pamiętam sytuację pod koniec pierwszej klasy liceum, kiedy zwyczajnie rozpłakałam się na angielskim.
Trzeba się uczyć na błędach. Nie pozwolę, by ktoś kto zna mnie prawie w ogóle, ktoś taki jak szkolny belfer, widział jaka jestem słaba. Nie.

Po polskim poszłam po Agę, po ten jeden z kilku jaśniejszych punktów mojej szkoły.
No i widziałyśmy się hmm... nie wiem, tak z 10 minut? Naładowała mnie za to naszym herbatnikowym ciepłem i krótko po tym rozeszłyśmy się, każda w swoją stronę. Ja w stronę dwóch godzin z matematyką non-stop. Cudownie.
I rozwiązałam tyle nierówności wymiernych, że jak mi ktoś powie, że jestem głupia...

Po wyjściu z gabinetu dyrektorki myślałam, żeby poczekać chwilę na Pawła... Ale byłam taka zmęczona. Nie chciałam już siedzieć w  szkole.
Wróciłam do domu, na dosłownie 5 minut. Kierunek- weterynarz. Serce mi krwawiło i musiałam siedzieć w poczekalni, bo słabo się poczułam. Mój piesek dzielniejszy ode mnie, brawo.
Następnie do zoologicznego i do kolejnego weterynarza, bo w poprzednim zapomnieliśmy kupić kołnierza, w którym Dino będzie spał i chodził (kiedy nas nie będzie), żeby uniemożliwić mu rozgryzanie rany.
Śmiesznie wygląda, jak jaszczurka.

Po co on do mnie napisał. PO CO? Jest tylu ludzi, dlaczego wybrał mnie? Żeby zepsuć mi humor? Dlaczego? Nie powinien się do mnie w ogóle odzywać, ani się głupkowato uśmiechać, ani mówić cześć. Jeśli to miałoby mieć jakikolwiek związek ze mną, to nic nie powinien.

Chwila dla siebie, zadania domowe, maile, twitter.
Przyjedź i mnie przytul.

poniedziałek, 22 października 2012

Nie mam żadnych zalet. Jestem przeciętna. Nie mam żadnych marzeń o przyszłości. Moi rodzice są ciągle zajęci. Więc chyba chciałam mieć kogoś, kto by mi powiedział, że jestem "wyjątkowa"...
30 października idę na konsultacje do kliniki. Okropnie się boję.
Pogodzona z matematyką, zadanie zrobione. Przeczytaj ktoś za mnie jeszcze tylko streszczenie Wesela i heja.

Nienawidzę matematyki.


Distance means so little when someone means so much.


Multum zadań domowych.



Strasznie boli mnie głowa. Tak bardzo nie chciałam wyjść na kretynkę...
Moich przyjaciół to bawi, a ja przychodzę do domu i zbiera mi się na łzy. Whatever, prawda?

Głodna jestem, grzeję wodę w czajniku, zrobię sobie zupkę instant. Nie stać mnie na nic kreatywniejszego.

Cieszę się, że do mojej karmelowej poczty wciąż i wciąż dochodzą nowe, ciepłe listy od Ciebie. Tak bardzo dodają mi sił.
Trzymam kciuki.


niedziela, 21 października 2012

Krzywdzisz mnie, bo mnie kochasz. Serdecznie Ci dziękuję.


Dawno nie pisałam, nie miałam siły, przepraszam.
Co do urodzin: dostałam cudowne prezenty, miałam wspaniałe party w Wiśle, będę miło wspominać swoją 18.

Lubię dwóch chłopców.
Pokłóciłam się z mamą, jest mi trochę beznadziejnie, znowu płakałam, nie ma dla mnie nadziei.
Tak bardzo potrzebuję Twoich ramion. Chcę Cię tutaj!


sobota, 6 października 2012

OMG OMG OMG OMG OMG OMG OMG OMG OMG OMGGG


piątek, 5 października 2012

Bania po jednym reddsie, nauka bekania na zawołanie.
Hilarious. Just hilarious.



czwartek, 4 października 2012

W sumie nie jest tak źle mieć te 18 lat.
Cudowny dzień, ale jestem zbyt padnięta by napisać coś więcej.
7 godzin i 10 minut i mam 18 lat.

środa, 3 października 2012

Aww, Tom i Jerry Chucka Jonesa.

Nie chcę być pełnoletnia.

wtorek, 2 października 2012

Przed chwilą rozmawiałam z panem telemarketerem z t mobile.
Boże. Myślałam, że dojdę, taki miał głos.
Tod: Copper, you’re my very best friend.
Copper: And you’re mine too, Tod.
Tod: And we’ll always be friends forever…won’t we?
Copper: Yeah, forever. 




♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Dawać mi to w telewizji!!!

poniedziałek, 1 października 2012

Lęk. Boisz się. Boisz się, boisz się. Widzę lęk.

Boli cię rzeczywistość, bo jesteś wrażliwy. Tak jak ja, ja też jestem wrażliwa. Bardzo. Oni nas nie rozumieją, zobacz jacy są słabi. Boją się nas. Jesteśmy dziwni, odstajemy od normy. Dominik, jesteś inny. To jest skarb. Wiesz, wszystko co odstaje od normy, wszystko, jest zagrożone.


Jestem trochę zaziębiona. Tak jest! Może znajdę w zamrażalce jeszcze jakieś lody.
W każdym razie idę odpalić Salę Samobójców.

Chciałabym The Casual Vacancy, ale w Polskiej wersji ma wyjść dopiero w listopadzie. Może jakąś mangę, na przykład Welcome to the N.H.K., The Innocent, Croquis czy Dynię z Majonezem. Albo jakieś fajne foremki do ciastek, coś związanego z Japonią czy Koreą, jakieś czasopismo. Coś słodkiego, niekoniecznie słodycze, może pana kelnera z panoramy. Lubię dziecinne pierdółki, urocze, różowe takie.
Nie chcę prezentów erotycznych, czy ściśle związanych z osiemnastką. Tylko mi popsujecie humor przypominając, że staję się potencjalnie osobą dorosłą i zacznę ryczeć.
I nie wiem co jeszcze napisać, żeby był większy wybór. Zawsze istnieje opcja edytuj. Ale widzisz Pablo, tak się to robi.

Urodziny za parę dni, szkoła jutro. Humor zły i okrutny.