poniedziałek, 17 grudnia 2012

Piątek: szkoła, do której przyszłam nie potrzebnie, kłótnia w domu, 'wyprowadź się', wieczorem ukochana panorama, boroskamagdapawełpaulina, pan kelner, który powiedział, że wcale nie wyglądamy na 18 lat, coś jeszcze powiedział, ale nie pamiętam co, ma najpiękniejszy uśmiech, śmiech, głos, wszystko, cudowny dzień, zapach pomarańczy, fajki, piwo, piwo, piwo, zimno.
Sobota: odsypianie, ciąg dalszy kłótni, moje latające rzeczy, vicky cristina barcelona.
Niedziela: sen do późna, coby tylko nie mieć okazji do słuchania ich gadek, znowu panorama, Magda, francuski, piwo, dużo piwa, fajki, brak kelnera.
Poniedziałek: odsypianie niedzieli, kolejne przykre słowa z samego rana, odwołany biofeedback, muzyka, płacz w poduszkę.
Boję się powiedzieć, że jestem nieszczęśliwa, bo wiem, że może spaść na mnie jeszcze więcej.
Wyprowadziłabym się. Wcale nie uśmiecha mi się życie w domu, w którym każdy mnie nienawidzi.
Jeden sposób na zarobek.
Co mam zrobić.

Przylecisz do mnie?

Nie mam zdjęć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz