piątek, 24 lipca 2015

Szybko mi minął ten czwartek. Szybko mija lipiec, wakacje. Już mi przed oczami staje trzeci rok studiów, ratunku.

Wczoraj (22.07) dostałam wiadomość zwrotną od Startu, pozwolili mi podjechać po podpis w dzienniczku praktyk. 
Zmówiłam się z Pacią bo i ona miała coś do załatwienia, więc fajnie- przyjemne z pożytecznym.

Miałyśmy się spotkać o 14.
Zbierać zaczęłam się koło 11. 

Zdążyłam się już prawie ogarnąć i dzyń, telefon. Nie nastroił mnie pozytywnie.
Patrycja źle się czuła i chciała się dowiedzieć czy będę się bardzo gniewać, jeśli jednak nigdzie ze mną nie pojedzie. Nie gniewałam się ale mimo to, perspektywa przejażdżki do najgorszej dzielnicy mojego miasta, gdzie jeszcze nie do końca pamiętałam jak i gdzie miałam iść... No nie uśmiechała mi się.
Ale nie gniewałam się. Nie wiem czy mi uwierzyła, chyba nie.

Chwilę pogadałyśmy, próbowała sprawdzić mi tramwaj, bo nie miałam już czasu- kończyłam prostować włosy, a przed wyjściem na autobus musiałam jeszcze wyjść na szybki spacer z Dinem... 
No nie zdążyłabym z tym wszystkim. 
I nagle powiedziała, że jednak ze mną pojedzie. Nie namawiałam jej, sama tak postanowiła.
Pytałam kilka razy czy jest pewna- bo nie ma przecież problemu w tym, że wybiorę się tam sama.
Bo wiecie no, wiadomo. Stresuję się wieloma rzeczami, jasne.
Ale zawsze sobie daję radę i dzisiaj też by się tak stało.
Ale podjęła decyzję. A mi tak głupio było. Cały czas jest. Czuję się jak jakiś pasożyt.

W każdym razie, naprawdę to doceniam.

Kiedy przyjechałam do centrum i kierowałam się w stronę rynku, Pacia czekała jeszcze na tramwaj. 
Znalazłam sobie więc wolną ławkę. W cieniu. Na placu kwiatowym. Lepsze to niż czekanie na przystanku, w pełnym słońcu.
A koło tej ławeczki, tak tuż obok stoi kurtyna wodna. A lipiec, środek lata- jest bardzo ciepło. Taka zimna bryza jest zdecydowanie pomocna.

Siedziałam sobie jakąś chwilkę, czytając jeszcze raz wszystko to co wypisałam w dzienniczku. Aż nagle ktoś nade mną stanął. Obca dziewczyna. Spytała czy może mi zająć chwilę, a ja, asertywnie bardzo odpowiedziałam "tak". 

Przedstawiła się, podała rękę i usiadła obok mnie. Powiedziała, że mam czadowe włosy, że blondynki górą- bo ona też nią była. 
Zapytała czy noszę soczewki, potem, patrząc na dzienniczek na jakie studia chodzę i takie tam. Pierdoły.

Jąkałam się jak kretyn i nie pamiętałam nazwy swojego własnego kierunku.
Jestem pewna że pomyślała, że należę do Mensy. Zdecydowanie.



No i przeszła do sedna- Czyli jak oceniam NFZ.
Lol skisłam.
I nie będę w sumie ciągnąć tego tematu, co tu dużo mówić.
Dziewczyny podziękowała, poszła.
Była bardzo miła, nie przeszkadzała mi, nie była nachalna. Ale ja nie czuję się dobrze w takich sytuacjach. Nie lubię kiedy ktoś mnie zaczepia, wypytuje o moje zdanie na temat czegoś, na temat czego tego zdania nie mam albo co mnie zwyczajnie gówno obchodzi. Chciałabym pomóc i rozumiem, że ludzie nie przeprowadzają ankiet z nudy tylko najpewniej z obowiązku. Jej było to prawdopodobnie potrzebne na studia, do pracy badawczej na przykład. No rozumiem.
Ale nie lubię tego.Tyle.

Wytatuuję sobie chyba między brwiami "ić stond".

Pacia pojawiła się chwilkę po tym wszystkim. 
Zaczęło kropić. Parasolki miałyśmy, a tramwaj przyjechał szybko, no problemo amigo.
Dojechałyśmy na ząłęże. Tam już nie padało i było chłodniej. Bardzo fajnie.

Pojebałyśmy trochę drogę ale koniec końców trafiłyśmy na miejsce.
Samo podpisywanie dzienniczka trwało mniej niż pięć minut. Prezes był chyba zajęty, bo ani gadać mu się specjalnie nie chciało (dziękuję serdecznie) i musiał skończyć wpisywać coś do komputerka zanim w ogóle do nas podszedł. Nieistotne. Mam piąteczkę.

Wychodząc z biura zaproponowałam pójście na lody, bo obok był społem. Od początku chciałam jakieś wodniste, ale że wybór taki średniawy... Kupiłyśmy sobie kubusie.
Pyszne są! 

Swoją drogą, żeby dojść do Startu, trzeba minąć Dom Aniołów Stróżów. To miejsce, które jest jakimś chyba ośrodkiem pomagającym innym. Dopiero wczoraj się tego dowiedziałam. Nigdy bym się nie spodziewała, bo z zewnątrz jest mega przerażający. Stawiałabym bardziej na coś w stylu klubu nocnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz