środa, 22 lipca 2015

Opiekowałyśmy się dzisiaj z babcią małym kotkiem, którego na kilka godzin podrzuciła jej sąsiadka. Malutki, tak z 3-4 miesiące. Przeuroczy.
No ale wiecie. Babcia ma jeszcze Kropkę. A Kropka jest taka jak ja, z nowymi znajomościami to tak nie za bardzo. Syczała na niego, bała się. Mimo, że ona ma przecież ponad rok, jest dużo większa, a mały jest w dodatku bardzo dobrze wychowany. Czego tu się bać? 
Nie wiem czemu tak jest, czemu się tak zachowuje. Czasami się zastanawiam, obserwując to jej zachowanie, czy ona nie ma choroby sierocej, czy nie zabrano jej od mamy za wcześnie. 

W zasadzie trafiła do nas kiedy miała około 4 miesięcy, może nawet więcej. Była więc w podobnym wieku co ten mały, a porównując ich zachowania... No kurcze.
Może to po prostu jej charakter? Ludzie też są różni, różnie się zachowują i tak już jest, nie ma w tym nic głębszego, żadnych powodów.
Może też psycholog zwierzęcy to nie najgorszy pomysł.

W każdym razie, musiało być tak że jedno siedziało w jednym pokoju, drugie w drugim (Żadne z nich nie było samo, bez obaw).
Tak jak wspomniałam, maluch jest bardzo uroczy. Garnie do ludzi, chętnie się bawi, nie boi się niczego- nowego miejsca, zabawek. A jak zaśnie to głębokim snem, choć nie na amen jak Kropka. I zasypia na kolanach, czego ona też nie robi.
Chciałabym, żeby czasami "wpadał" ale z drugiej strony- skoro Kropka czuje się przez to źle to może lepiej będzie kiedy nie będą go przyprowadzać. No ja nie wiem no. Smutno trochę, mogliby być przecież przyjaciółmi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz