czwartek, 12 lipca 2012

Buzi! Postanowiłyśmy się z Agnieszkiem ruszyć z domu. Padło na panoramę, jak raczej zawsze gdy chodzi o nasze wspólne wyjścia.
Jej mama mówi, że jesteśmy jak dziewczyny z czasów II Wojny Światowej, które przychodziły do żołnierzy, marynarzy, żeby no, nie wiem jak to ująć. Umilić im czas? Jezus Maria, może i racja. Ale dzisiaj i tak było dość marnie. Studentów żadnych, kelnera- brak. W zamian za to siedziałyśmy w miejscu, gdzie dwa miesiące temu grało Curly Heads. Zapadłyśmy się w fotelach, wypiłyśmy dobre piciu za kosmiczną cenę (serio, konkret), było też aegyo, bo śliczny piesek przyszedł. (Pierwsze zdjęcie!) Pogadałyśmy, a później zachciało nam się iść na jakieś drobne zakupy. A jako, że wcześniej kupiłam sobie jeszcze brązową hennę, toteż portfel trochę sobie zeszczuplał. Ale i tak coś dla siebie znalazłyśmy i heja. Znalazłyśmy też pełno czapek z napisem: "smells like fish, tastes like chicken, that's the place you put your dick in" i gdyby mi ktoś wytłumaczył w jakim celu są produkowane, to bym była wdzięczna. :d
Później wylądowałyśmy na moim placu, co było baarrrrdzo dobrym pomysłem, bo spotkałyśmy mojego sąsiada azjatę i jego kolegę. Hiohiohio. Aegyo nr.2. Zanim dotarłyśmy do ławek, okrążyłyśmy bloki, coby móc jeszcze chwilę pocieszyć oczy.
Na ławkach karmiłyśmy jabłkami Forresta Gumpa, którego widzicie na zdjęciu ostatnim. Powinien w zasadzie nazywać się Porucznik Dan Taylor, bo miał tylko jedną łapkę, biedactwo. Zostałam też osobiście sterroryzowana przez osę czy pszczołę. Bez różnicy. No po prostu ręce opadają.
Posiedziałyśmy kilka chwil i z braku pomysłów wylądowałyśmy na dworcu, bo lubię patrzeć na pociągi.
No i tyle, nie mam już sił na pisanie. Kocham Cię, Aguu baaaardzo!
Jestem całkiem wesoła dzisiaj.

Miałam się jeszcze spotkać z Olą, ale dupa blada z tego wyszła. Brakło mi czasu, przepraszam.

Napisałam. Paweł, zadowolony w końcu?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz