sobota, 23 czerwca 2012

Nie lubię nocy takich jak ta. Nocy bezsennych, nocy z głową pełną wspomnień, tych, będących dla mnie korzystnych i tych wadliwych.
Jeśli życie można porównać do organizmu, to na moim utworzyły się wyjątkowo paskudne defekty.

(NAD RANEM PAWLE) Śniłam o wnętrzu wulkanu. Plugawy, odstręczający sen.
Otaczał mnie piekielny szkarłat, skarpa na której stałam z każdą sekundą ulegała coraz większym pęknięciom, a diabelne wyziewy były tak gorące, parzyły i odcinały dostęp do powietrza, dusiłam się, byłam przerażona. Chwila moment i wszystko by runęło. Wprost do lawy, która potem wyciekłaby przez krater, niszcząc wszystko co spotka na swojej drodze.
Człowiek w konfrontacji z naturą jest jak niebo i ziemia. Potęga i człowiek, kruchy jak francuski croissant.
W jakiś sposób potrafi uwierzyć, że to właśnie on jest władcą świata. Niemal jak dziecko zabawiające się w świat dorosłych.
Niewyobrażalnie śmieszny, mały człowiek.

Sennik odwołuje się do tego tak:
Czekają Cię szczególne przygody lub przewrót w życiu lub kłótnie familijne
Wybuchający- szczęśliwe zakończenie sporów lub nieporozumień.
Dla młodej kobiety - egoistyczny styl bycia lub kłopoty lub troski najbliższych.

Coś w tym jest. Sylwia mówi, że przewrotem w życiu może być R.
Kłótnią, dzisiejsza wymiana słów z mamą.
Kłopoty, troska = Ojciec.
A egoistyczny tryb życia. Sedno sprawy.

Swoją drogą, ojcze.
Niestety, nie stać mnie na życzenie Ci wszystkiego dobrego, po prostu - nie.
Nie ukrywam, jest mi przykro, bo któż by nie chciał żyć w zgodzie z kimś, kto darował życie. Ale wyszło tak, nie inaczej.
Czy to dla Ciebie jakakolwiek różnica? Nie wiem, ale wątpię. Zapomnijmy o tym dniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz