sobota, 16 czerwca 2012

Arnie to przemiły chłopak, ale potrafi, kurczę, zaskoczyć człowieka. Latem łapie świerszcze, wkłada w taką metalową skuwkę na skrzynce na listy, przytrzymuje je, a potem opuszcza metalową klapkę, odcinając świerszczom głowy. Zawsze przy tym histerycznie chichocze, bo to najpiękniejsze chwile w jego życiu. Ale wczoraj wieczorem, kiedy wszyscy siedzieliśmy na ganku, jedząc lody, chyba mu stanęły przed oczami całe zastępy świerszczowych nieboszczyków, bo nagle zaczął płakać i szlochać, jakby świat się kończył. Ciągle powtarzał: "Zabiłem je! Zabiłem je!" Utuliliśmy go z Amy i poklepaliśmy po plecach, mówiąc, że wszystko w porządku.
Arnie płakał wiele godzin, aż wreszcie usnął. Ciekawe, kurczę, jak by to było, gdyby wszyscy naziści, którzy przeżyli, mieli takie wyrzuty sumienia. [...] A może to takie cwaniaki, że potrafią w żywe oczy okłamywać nas i siebie. Piękne w Arniem jest to, że jest zbyt głupi, by kłamać. Albo zbyt cwany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz