piątek, 8 czerwca 2012

Kto by pomyślał, udzielił mi się klimat euro. Wiem, że sama sobie przeczę w tym momencie, ale muszę przyznać, że oglądanie masywnych, muskularnych męskich ciał, ich pracujących mięśni, uwidoczniających się podczas każdego ruchu, przy akompaniamencie trzech czekoladek after eight i herbaty ananasowo-cytrynowej sprawiało mi przyjemność. To wszystko, co było związane z mężczyznami do tej pory wydawało mi się obrzydliwe i odrażające.
No i w zasadzie nadal tak jest. Ale... Jakaś siła ciągnie mnie do tego, by spojrzeć jeszcze na mecz Rosja - Czechy...
Boże, czuję się jak zboczeniec i zażenowana chowam twarz w dłoniach.

Nie spotkaliśmy się.
Tak bardzo chciałabym pokonać te mury, bariery, krzewy z kolczastymi różami, zapukać do serca i dać mu do zrozumienia, że być może to dobry moment, by skruszyć lód i się uruchomić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz