piątek, 18 maja 2012

Zadzwoń, a ja sparaliżowana strachem znów nie odbiorę za pierwszym razem. Zadzwoń ponownie. Zadzwoń, powiedz prawdę. Zadzierając głowę do góry, patrząc na gwiazdy. Może i w tej chwili patrzymy na jedno niebo. Ty na jego koniec, a ja na początek. Może na odwrót? Może, może, może. Któż dba o takie szczegóły.
Dlaczego słyszę cykady, których nie ma. Gdzie są.


Lituję się nad swoim biednym sercem, które pragnie przestać cierpień i czepia się jakiegoś powodu do miłości, by żyć.

Wyczekuję niedzieli, wyczekuję przyszłej soboty, ciągle czegoś wyczekuję. Rzadko cieszę się z chwili obecnej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz