środa, 23 maja 2012

Boję się rano wstać, boję się dnia, codziennie rano boję się otworzyć oczy, ze strachu przed świtem, zupełnie nie wiem, co zrobić z nadchodzącym dniem. No nie mogę.
Mam niby jakieś obowiązki, a przecież – pustka, jakby zupełnie nie miało znaczenia czy wstanę czy nie wstanę, czy zrobię coś, czy nie zrobię, higiena, jedzenie, praca, jedzenie, praca, palenie, proszki, sen.

Ja tu ginę, mamo!

Psychoanalityk: Widzę taką alternatywę dla pana. Albo proszki uspokajające i nasenne, albo, i to uważam za jedyną drogę, długotrwałą i bardzo bolesną dla pana psychoanalizę. 
Adam: Dlaczego bolesną? 
Psychoanalityk: Bo może dowiedziałby się pan o sobie rzeczy... 
Adam: Nie sądzę, by ktoś mógł przedstawić mnie w gorszym świetle niż ja sam siebie widzę. 
Psychoanalityk: Doszlibyśmy w końcu do tego, kim pan właściwie jest i co chciałby pan naprawdę robić. Słowem: musiałby pan zaistnieć, właściwie, narodzić się po raz wtóry jako samoistna egzystencja niezależna od matki.(...) 
Adam: Więc żadnych proszków na to nie ma? 
Psychoanalityk: Nie. 
Adam: Znajomy mówił mi, że dał mu pan takie przeciwpadaczkowe i dobrze mu zrobiły. 
Psychoanalityk: Nie. 
Adam: Spał po tym... 
Psychoanalityk: Nie. 
Adam: Twardo. 
Psychoanalityk: Niestety.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz