środa, 19 marca 2014

Coś tak przeczuwałam, że znowu spotkam chłopaka z zeszłej środy. Było zimno, padał deszcz i na domiar złego nie miałam przy sobie parasola. To zrozumiałe, że chciałam jak najszybciej dostać się do domu. Przyjechało 37 więc bez wahania do niego wsiadłam. Nawet mi przez głowę nie przeszło, że to jego autobus. Zdejmując kaptur usłyszałam krótkie: "już ze szkoły?". I to pytanie było bezsprzecznie kierowane do mnie. No i to był on, niestety.


Kiwnęłam głową (już pal sześć to, że jestem na studiach co w ubiegłym tygodniu mu mówiłam) co chyba uznał za przyzwolenie na swoje głupie pierdolenie. Chwilę wytrzymałam, ale wykorzystałam moment w którym poszedł skasować bilet. Wepchałam się między grupkę ludzi, a jemu się nie udało hihi.

Cholera nooo.
Wygląda na to, że tak już będzie co tydzień... No ja nie wiem. Albo trochę odczekam i dopiero po jakimś czasie pójdę na przystanek albo po prostu się gdzieś schowam i nie będę jeździła tym samym autobusem. No nie wierzę. Kiedyś przecież marzyłam o tym, żeby dane mi było przeżyć w życiu coś takiego.
Ale obecnie traktuję to po prostu jako kłopotliwe zawracanie dupy. Nigdy nie chciałam też traktować innych ludzi w sposób w jaki sama nie chciałabym być potraktowana.... W takich przypadkach to nie takie proste.

W każdym razie na samym angielskim było fajnie. Siedziałam z Martą. Jest z innego kierunku i jest okropnie fajna! Zwyczajnie fajna. I nawet nazwała mnie słodką!
To jedna z nielicznych osób (czyli coś koło dwóch, trzech) na które nie patrzę w ten sposób:


Cóż, fajnie jest się do kogoś czasem odezwać.

W drodze powrotnej rozmawiałam przez telefon z moim żywym sreberkiem Agnieszkiem na temat nowo przebytych zdarzeń, urodzin Jej kuzyna i psów pozbywających się moczu stojąc przy tym na przednich łapach. Zabawne.
Byłam taka głodna! Weszłam w końcu w posiadanie napoju z kolagenem i no, przypadł mi do gustu. Chyba będzie stałym gościem mojej drogi pokarmowej, lolol.
Kupiłam też japoński makaron instant i ELLE, którą czytałam sobie podczas następnej drogi na studia.

Prawo takie nudne. Twarze takie głupie. No nie polubię ich.

W czwartek ogłoszono godziny rektorskie, co oznacza, że aerobik się nie odbędzie. Podobnie jak mikroekonomia. Ale to już z innego, nieznanego mi powodu.
I teraz tak: 8:00 - wykład z matematyki, 9:45 - ćwiczenia z zarządzania, 10:30 - 11:45 - jebana przerwa, 11:45 - ćwiczenia z matematyki.................. No i co mam zrobić? Do kina nie pójdę, bo nie zdążę wrócić. Do domu podobnie.
Wrrr, ratunku. Nie chcę się zrywać rano.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz