piątek, 11 marca 2016

11.03.2016
Sztuka była fantastyczna. Dobrze napisana, zagrana. Aktorzy mówili zamiast recytować - byli postaciami, nie sobą. To nie było aktorstwo typowo teatralne, którego nienawidzę, a filmowe. Muzyka, plastyczna oprawa... Wszystko tak dobre wow. Nie ma porównania do Wesela, które widziałam w lutym. Wesele było fatalne pod każdym względem. No nie polecam. W żadnym wypadku.

Ale wracając, 2 godziny minęły jak z bicza strzelił. Bardzo szkoda mi było wychodzić z sali. Bardzo.
Przejrzałam już repertuar na najbliższe dwa miesiące i póki co, teatr nie przewiduje wystawienia Lotu ponownie. A szkoda. Ogromnie chciałabym wybrać się na ten spektakl jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze raz...

A Kuba miły, spokojny. Prawie wcale się nie odzywał. Ledwo co to przywitał się, pożegnał i  odpowiedział na moje pytanie, takie tam. Może faktycznie było zbyt mało czasu na coś więcej. Prawie spóźniliśmy. Byliśmy o włos, bo wchodząc na pełną ludzi dzieliła nas tylko krótka chwila od wejścia na scenę aktorów. Dodatkowo ktoś siedział na naszych miejscach, bo faktycznie,  jest to niebywale trudne znaleźć przeznaczone sobie miejsce i to tam się usadowić.

W drugą stronę wracaliśmy już osobno. Artur odwoził mnie do domu jakąś baaardzo okrężną drogą. Dziiiiwne.
Chciał w pewnym momencie zawrócić i iść ze mną na Historię Roja do kina, bo obojgu nam zależy na zobaczeniu tego filmu. Ale tak bardzo brakowało mi snu, że musiałam odmówić.
Może pójdziemy w najbliższym czasie. Jak dostanę zaliczenie z seminarium. O ile je dostanę.

PS. Kiedy oddawałam płaszcz do szatni, wtedy A. popatrzył na mnie z góry do dołu, uśmiechnął się i powiedział, że sam wygląda jak ubogi krewny. Lel.
To chyba miało znaczyć, że wyglądam ok. Albo coś.

1 komentarz:

  1. Już dawno nie byłam w teatrze. Chyba powinnam tam się w końcu wybrać! ^^

    http://dorota-nevergiveup.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń