poniedziałek, 21 stycznia 2013

Aloha! Od czwartku nie chodzę do szkoły, coś tam ze zdrówkiem, nie będę zanudzać.
Ale! W piątek, byliśmy na Intel Extreme Masters. Było tak cudownie!
Umówiłam się z Agą, że o 13:13 dosiądę się do 9. Chciałam jeszcze kupić bilet, więc wyszłam nieco wcześniej. No i nieco się zdziwiłam, bo na przystanku było tylko puste miejsce po zlikwidowanym kiosku. Koniec końców wsiadłam do busa na łyso. Przy okazji, stałam obok (nie mam pewności czy to on) pana sąsiada-azjaty z klatki obok. Jest taaaki wysoki.
Mniejsza, Arczi nam się po drodze zgubił, ale kilka przystanków później się odnalazł. Potem Karolcia i byliśmy w komplecie.

Długa droga do spodka. Już pod nim zaczepił mnie jakiś koleś z bananem na ryju. Powiedział, że nie jest stąd i nie wie jak przejść na drugą stronę ulicy i czy mogę pomóc... Hehe, głupek. Stoi przy przejściu podziemnym, ale nie wie jak przejść. Pokazałam palcem gdzie ma się kierować i uciekłam.

Przy wejściu nas przeszukali, jak każdego, ale czułam się jak kryminalista. Na schodach minęliśmy się ze znajomym i bla bla bla, w końcu jesteśmy przy drzwiach wejściowych. Myślałam, że zdechnę kiedy przekroczyłam ich próg. Muzyka, światła, tyle ludzi. Matko Boska, jak w raju!
Zdjęcia, czy filmy wcale nie oddają tego co się tam czuło, ale macie:


AZUBU BLAZE ♥♥♥
próbowałam zrobić zdjęcie PartinG'a 8D



Filmy TUTAJ

Kocham Azubu Blaze. Znam nicki wszystkich członków, oglądam wszystkie zdjęcia i wszystkie filmy, które są na yt. Kocham LustBoy'a, jest prześliczny, przecudowny, ma przepiękny głos, matkomatkomatko

No bo wiecie, poszłyśmy tam, wcale nie dlatego, że lubimy gry. Poszłyśmy tam, bo azjaci. Czy to nie oczywiste?
I Boże, tyle wygrać. Tylu ich było, tylu pięknych. ♥♥♥ Nie mam nawet słowa na to wszystko, po prostu OOOOMGGGGG.
  


*** 
Jak wracaliśmy to tak jak obiecałam, dzwoniłam do Davida. Ale tylko się przywitaliśmy, bo serce mi prawie zdechło od nadmiaru emocji. 
Aga mówiła, że przystojny pan azjata się na mnie patrzył.
I jakiś polski debil powiedział 'heeey sexy lady'.

*** 

Wyścig szczurów, bo piątek byłam jeszcze umówiona na panoramę z Pacią. Wracając wlekącym się niemiłosiernie busem prawie rozwaliłam swój telefon. Wypadł mi z rąk i prawie umarł na tej brudnej podłodze.
Pod dom, pod którym czekała na mnie z Tomkiem przyszłam jakieś 10 minut po czasie, podbiegłam do nich, żeby powiedzieć, że muszę wziąć jeszcze tabletkę i polakierować włosy i nieco później byłam spowrotem. No ale zdążyłam, nie pojechali sobie, co nie?
Tomek podwiózł nas pod Panoramę, zero kasy na bilet. 
Wypiłyśmy tylko po jednym piwie z sokiem. Żadna z nas nie czuła się na siłach na więcej, tak to ujmę.
Dwójka azjatów w środku, nawet mnie nie jarali po całym dniu. I CO WIĘCEJ, nie poszłam do baru zamawi (bo myślałam, że go nie ma, no ale to też się liczy), ani nie cieszyłam się jak kretyn, kiedy go zauważyłam. Jakoś tak, przeszło?
No ale nie do końca, bo wracać mi się nie chciało.

Pacia z problemem, ja też znowu mam problem z ojcem. Ewidentne ofiary losu.

Zabawa śniegiem, powrót, azjaci przez internet.

Jeśli coś mi się przypomni, to pewnie jeszcze skrobnę. xd
Bye bye!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz