Kupiłyśmy sobie ciepłe piciu w stop cafe. Moja herbata nie smakowała mi nic a nic, podobnie jak kawa mojej mamie. Zamiana i hejeczka.
Piękne ma oczy, co? |
Dnia trzeciego zawędrowałyśmy do galerii sztuki i szczerze mówiąc, czułam się tam jak w raju. Szkoda, że przypomniałam sobie o aparacie, kiedy już praktycznie wychodziłyśmy i nie uwieczniłam obrazów, które podobały mi się najbardziej... A były cudowne.
Chciałabym tak kiedyś wrócić z pełnym portfelem i któryś z nich posiąść na własność.
Później jeszcze Kościół Luterański, który był zamknięty, ee.
No ale coś mi się tam ostatecznie udało złapać.
Nieco później pyszne spagetti carbonara i powiększenie zawartości szafy o śliczną sukienkę ehehe.
I... Wiem, że będziecie się ze mnie śmiać, no ale trudno. : < W sklepiku obok hotelu były zapalniczki z kotkami i nie mogłam się powstrzymać, wzięłam po jednej z każdego rodzaju!
Czwartego dnia miałyśmy wracać, ale zmieniłyśmy plany, hihi. Większość czasu spędziłyśmy nad wodą i dobrze. Centrum zaludnione po brzegi, nie wiem skąd ci ludzie się biorą.
Zdjęć mam mało, co tam będę wklejać. I tak jestem z nimi jak azjata przy polu rzepaku, nie?
A dnia ostatniego szwendałyśmy się z plecakami, bo o 10:30 trzeba było zwolnić pokój, a pociąg był dopiero o 13:50.
Ale znalazłyśmy jakąś przechowalnię bagaży i dało radę. Miły dzień.
W pociągu pachniało popcornem, chłopak obok mlaskał, dziecko z tyłu się darło, pan z przodu pachniał trochę kwaskowato, a ja prawie spałam.
Tyle.
Trudno mi przywyknąć do spania we własnym łóżku, wiecie?
Chcę wrócić.
Wygląda jak mops? |
Bardziej wklęsłe policzki mogłyby być. ;p
OdpowiedzUsuńFanka Pottera? :D
obserwuję.
Tak, dziękuję. :)
OdpowiedzUsuń