Boję się rano wstać, boję się dnia, codziennie rano boję się otworzyć
oczy, ze strachu przed świtem, zupełnie nie wiem, co zrobić z
nadchodzącym dniem. No nie mogę.
Mam niby jakieś obowiązki, a przecież – pustka, jakby
zupełnie nie miało znaczenia czy wstanę czy nie wstanę, czy zrobię coś,
czy nie zrobię, higiena, jedzenie, praca, jedzenie, praca,
palenie, proszki, sen.
Ja tu ginę, mamo!
Psychoanalityk: Widzę taką alternatywę dla pana. Albo proszki
uspokajające i nasenne, albo, i to uważam za jedyną drogę, długotrwałą i
bardzo bolesną dla pana psychoanalizę.
Adam: Dlaczego bolesną?
Psychoanalityk: Bo może dowiedziałby się pan o sobie rzeczy...
Adam: Nie sądzę, by ktoś mógł przedstawić mnie w gorszym świetle niż ja sam siebie widzę.
Psychoanalityk: Doszlibyśmy w końcu do tego, kim pan
właściwie jest i co chciałby pan naprawdę robić. Słowem: musiałby pan
zaistnieć, właściwie, narodzić się po raz wtóry jako samoistna
egzystencja niezależna od matki.(...)
Adam: Więc żadnych proszków na to nie ma?
Psychoanalityk: Nie.
Adam: Znajomy mówił mi, że dał mu pan takie przeciwpadaczkowe i dobrze mu zrobiły.
Psychoanalityk: Nie.
Adam: Spał po tym...
Psychoanalityk: Nie.
Adam: Twardo.
Psychoanalityk: Niestety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz