Teraz chyba mnie opuściły bo jakimś sposobem klikam sobie w te literki. Tak, wczoraj udała mi się duża rzecz. I bardzo podniosła mnie na duchu!
I wiem. Wiem, że chmury wrócą wraz z początkiem marca. Tak samo koszmarne. Nic się nie zmieni, póki ja sama tego nie zrobię. Ale czy denerwowanie się na zapas w czymkolwiek mi pomoże? Nie sądzę.
Wcześniej sporo się działo. Zbyt dużo by móc to wszystko opisać w jednej notatce. Może w zasadzie nie aż tak ale ten kompleks miał dla mnie większe znaczenie?
Hmm. W sumie ja najprawdopodobniej i tak zmienię zdanie. W każdym razie teraz mi się po prostu nie chce tego robić. Nie zmrużyłam oka tej nocy; jestem na nogach od wczorajszej szesnastej.
Sama nie wiem dlaczego nie śpię, nie rozumiem tego.
A dzisiaj pierwszy raz od kiedy tylko pamiętam dostałam kwiaty od ojca. Na walentynki.
Cóż, na same róże nie mam się co złościć. Są bardzo urokliwe, nie uważacie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz