Sobota: odsypianie, ciąg dalszy kłótni, moje latające rzeczy, vicky cristina barcelona.
Niedziela: sen do późna, coby tylko nie mieć okazji do słuchania ich gadek, znowu panorama, Magda, francuski, piwo, dużo piwa, fajki, brak kelnera.
Poniedziałek: odsypianie niedzieli, kolejne przykre słowa z samego rana, odwołany biofeedback, muzyka, płacz w poduszkę.
Boję się powiedzieć, że jestem nieszczęśliwa, bo wiem, że może spaść na mnie jeszcze więcej.
Wyprowadziłabym się. Wcale nie uśmiecha mi się życie w domu, w którym każdy mnie nienawidzi.
Jeden sposób na zarobek.
Co mam zrobić.
Przylecisz do mnie?
Nie mam zdjęć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz